Fotomontaż
Moje życie to nie fotomontaż. To się
po prostu rzuca w oczy, jak wyssana z
piersi matki uszczelka. Wszyscy to czujemy,
to arytmiczne kołatanie na końcu języka.
W zimnych, ciemnych piwnicach, chowają się
na przemian szczury z kotami. Ja tam
wyrosłem z dziecinady, wchodzę do nich
bo tak tam spokojnie. Słychać jedynie
strzępki podartej ulicy i ludzi, którzy
cerują skarpety. Najczęściej te w kwieciste
wzory.
Są też inne miejsca, zakrzepnięte jak
strupy, które dają się zrywać. Są łąki,
ale do nich trzeba dojść. Są dachy, ale
z nich nie wolno skakać. Są też wreszcie
szpary w ścianach, ale trzeba być bardzo
malutkim. Ja się w nich mieszczę.
Komentarze (7)
Znowu z przyjemnością:)
Bardzo dobre. A przegapiłam.
Tak Autor pisze, że zaczytać sie i zamyślić.
Pod wrażeniem. Przywołałeś mi książkę i film "Król
szczurów". Pozdrawiam :))
Podobają mi się Twoje myśli.
Puenta świetna.
Pozdrawiam.
/...ale trzeba być bardzo
malutkim. Ja się w nich mieszczę./ super puenta,
szkoda, że bejowa edycja nie pozwala schować /To się,
z, to, którzy, ale/ z końca wersów;)
Niezmiennie mnie zachwycasz, Krzysztofie.El, swoją
niecodzienną poetyckością. Głosuję na ten niezwykły
wiersz / a robię to tylko pod szczególnymi wierszami
/.
I bardzo podziwiam Twój talent.
Niezwykle ciekawie zobrazowany wiersz,
z podkreśleniem nieadekwatności
peela do dzisiejszych ramek życiowych.
Baardzo mi się podoba.
Miłego dnia życzę:)