Gdy w piątki wożę Doktorową....
Dzisiejszy wiersz, chciałbym podarować wszystkim tym, którzy wiedzą, że Przyjaźni i Miłości nie można zmierzyć ilością zerwanych kartek z kalendarza...
Gdy w piątki wożę Doktorową
patrzę w jej oczy modro-siwe
takie przedziwne i szczęśliwe,
że wabią ptaki.
Te przelotne.
Wiem, że w jej głosie znów usłyszę
jasny śmiech Panny z Mokrą Głową
i wtedy nie jest Doktorową
tylko zwyczajną Damą z Kokiem.
Zatrzyma mnie czasami wzrokiem
i wskaże zwinny błysk tycjanu
(ukryty pięknie wśród kasztanów).
A ja nie zdążę myśli schwytać,
śladem wiewiórki zaskoczony
i stanę śmiesznie zadumiony,
tak jak co tydzień.
Tak jak zawsze.
Gdy w piątki wożę Doktorową,
to lubię słuchać jej historii:
o pnących różach i poziomkach
albo o łące z dmuchawcami.
(Białej, jak dywan dla ułanów,
którzy śpiewali o wojence
a potem ..... drżały czyjeś ręce).
I wierzę, kiedy Ona mówi,
że zawsze można czas dogonić.
Wystarczy tylko zamknąć oczy
by słyszeć tętent białych koni.
A kiedy w naszym kącie w parku
wróżymy z kasztanowych liści,
to drobne palce Starszej Pani
plotą warkocze z imionami.
Nic to, że myśl niedokończona,
w zadumie się leciutko skryje
Kocha... lubi ... szanuje...
Nie chce, nie dba
Nie żyje...
Podążam wtedy za jej dłonią
i wierzę, kiedy się uśmiecha,
że Oni tańczą w jej wspomnieniach.
W zwyczajnym piasku, w sośnie, w bukach.
Wystarczy tylko ich poszukać.
Czasem mnie uczy jak nazywać
Zioła przydrożne i motyle.
A kiedy znów się w nich pomylę,
to ona śmiesznie mi pogrozi.
(Ja udam że się bardzo staram
I zaśmiejemy się zbyt głośno
Tak że obejrzą się przechodnie)
I może spojrzy ktoś pogodnie
na tego chłopca co przed blokiem
Tak jak co piątek,
jak co tydzień
wozi na wózku Panią z Kokiem
Po to, by pod zwyczajnym oknem
dokarmiać ptaki
Te przelotne.
Komentarze (2)
Przyjażń też nie zna wieku
Przyjażń też nie zna wieku