Gdybym mógł
Gdybym mógł być słońcem na bezchmurnym
niebie
Świeciłbym jasno, prosto w twoje okno.
Ciepłymi promieniami ogrzewałbym ciebie,
Dałbym moją siłę, energię stokrotną.
Gdybym jako księżyc mógł wschodzić co nocy
Zostałbym strażnikiem snu twego spokoju.
Razem z gwiazd rojami chroniłbym od mocy,
Które by czyhały w mroku po kryjomu.
Później bym wiaterkiem twoje włosy bawił,
Lekkim swym oddechem chłodził gorąc czoła,
Z powiek pyłki zmiatał aby wzrok nie łzawił
Kiedy w liściach wierzby zaszumię żeś moja.
Zostałbym deszczykiem w sierpniowe
południe,
Spływałbym kroplami po ciele twym drżącym.
Później ptakiem śpiewał serenady cudne
O swojej tęsknocie i sercu gorącym.
Byłbym kwiatem, który rozkosz sprawia
wonią,
Trawą, abyś mogła miękko stawiać kroki.
Szmerem rzeki, źródłem, stawu czystą tonią,
W której twe odbicie ryb przyciąga wzroki.
Zostałbym powietrzem karmiącym twe płuca.
Światłem, które wpada w brązu cudne oczy.
Samą myślą w głowie, która ci narzuca
Żeś jest mi niezbędną, że wołam pomocy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.