Gdzie zaufanie...?
Jestem w potrzasku swych myśli
Nie za bardzo wiem jak się zachować
Moje wyrzuty sumienia zanikają...
Znowu was nie posłuchałam
Nie chodzę do szkoły
Na krótkiej fazie uśmiechu spędzam dni
Wstając rano, nieprzytomnym wzrokiem
patrząc na kolejny dzień,
Wychodzę z domu.
Poranne słońce mnie budzi.
Przychodzę do Ciebie,
buziak na powitanie...
Zostańmy w domu.
Czekamy na odpowiednią godzinę,
Znużeni codziennością
Mamy już to co chcieliśmy.
Oczy nasze jak krew czerwone
Uśmiech dziecka na twarzy się szerzy
Ulotna chwila.
Godziny lecą gdzieś z nami.
I nagle budzisz się jakby ze snu,
milczenie jest dla Ciebie zbawieniem;
A prawdziwa senność otula Cię w łóżku...
Chcesz zasnąć, ale jeszcze nie teraz...
Życie zawsze Cię odnajdzie.
Nigdy przed nim nie uciekniesz.
A my wciąż uciekamy.
Wracam do domu.
Nie patrze już rodzicom w oczy.
Nie po tych moich kłamstwach.
Nie czuje głodu tylko pragnienie.
Kładę się do łóżka nim słońce zajdzie,
Nie chcę dłużej na to patrzeć.
Wolę zasnąć w czarodziejskim świecie
snów,
Zapomnieć...
I marzyć o tym, by się już nigdy z niego
nie obudzić...
Wstaje rano, nieprzytomnym wzrokiem patrząc
na kolejny dzień(...)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.