Gdzieś tam w borze jest polana
być może wystarczy ta łączka by zainicjować
morze
rozbuchanych fal i poskramianych
bałwanów
co tam łoże nie spać nam przecież i tak nie
wystarczy
pościeli żeby wysypiać tej najkrótszej nocy
nie chcemy
śnienia wtulania się w siebie w konwalie
też za mało
przeskakując przez ogień przejdźmy do
falowania
smakowania ciał obłych i niebieskich kiedy
wianek wity
z kwietnej paproci odpłynie otchłannie za
horyzont nocny
prawem przyciągania napoczniemy kolejny
dzień
nie za skinieniem księżyca i jego
przypływów
choć może to sprawka Kupały i Leszego który
porzucił
w borze opadłych z sił pobierzemy moce od
słońca
zaczniemy karmić się światłem upałem i
wzajemnym widokiem
nie wiem co ujrzałaś we mnie lecz ja
rozpalam bliźniacze
wulkany zanurzam w studni albo przez
puszczę puszczam się
na spotkanie z wciąż nierozpoznanym a tak
potrzebnym
Komentarze (17)
miłość zainicjowana niekoniecznie z rozbuchanych fal
też jest piękna...
zaczytałam się wierszem:)pozdrawiam ps. pamiętam i
szanuję prośbę;) zostawiam tylko uśmiech
to nie fantastyka, to miłość, a polana jest idealnym
łożem do takich spraw. (pamiętam...)