Gniazdo
Nie obcałowałam słonecznych poranków,
nie szukałam światła w mlecznych mgłach,
nie obejmowałam brzóz przeczystej mocy,
ale krok za krokiem weszłam w strach.
Nie ufałam słońcu, że prawdziwie
wschodzi,
niebu, że błękity niespożyte
śle w godzinę czarną niemo pochylonym,
szansy nie widziałam bladym świtem.
Nie wierzyłam gwiazdom, że spełniają
cuda,
że w ramionach spokój mieszka twoich,
że się jeszcze mogą odnajdywać usta
latem zagubione w zdaniach mroźnych.
Lecz na przekór ptakom czarnym i
drapieżnym
smolistym krakaniom zabrzmiał świergot,
kiedy?... nie pamiętam – kontury w
gałęziach
szczęścia zamieszkały, a my w
dźwiękach...
Komentarze (49)
Interesujący wiersz.
Z wielką przyjemnością i podziwem! :)
Pozdrawiam
☀
super wiersz- gratuluje
Za krawędzią czerni jest czas na światło. Piękna
poezja :) Pozdrawiam :)
dziękuję mariat, Broniu i Zenku - miłego dnia :)
To dobry znak, wszystko co czarne nagle się odmieniło
- frrr i nie ma. Został uśmiech ptaków i szelest
ciepła w gałązkach.
Bardzo udany Twój wiersz Marcepanko Pozdrawiam
serdecznie
Pięknie i cieszę się, że szczęście w pobliżu
zamieszkało. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuje moim gościom za dobre słowo - pozdrawiam
serdecznie.
To jeden z najlepszych Twoich wierszy
Pozdrawiam :)
Bardzo ładny wiersz:)
Pozdrawiam:)
Nie wierzyłam... a jednak myliłam się chyba
bardzo...Pozdrawiam Pani Marce...
Dźwięcznie... pozdrowienia
piękno i dobro serca zawsze zwycięży ...
świetny:)