GRUDNIOWE UROKI KONSTANCINA
Mroźny wiaterek tarmosi moje siwe włosy
gdy przemierzam jedną z ulic
Konstancina.
Gałęzie drzew obwisają jak brzemienne
kłosy
gdyż je śnieg swym ciężarem do dołu
przygina.
Nieopodal Jeziorka wody swoje toczy.
Nad nią pochylone wiekowe już drzewa.
Ich gałęzie zwisają jak zwóje warkoczy,
których woda lodowata końcówki oblewa.
Na brzegu kaczki siadły w równiuteńkim
rzędzie.
Czekają na wrzucone do wody kawałeczki
chleba.
Być może to ich jedyny dziś posiłek
będzie
zrzucony do wody z mostku, niby manna z
nieba.
Na świerku ogrom lampek błyszczy jak
ognisko
to dowód, że święta są naprawdę blisko.
Komentarze (1)
Pięknie opisałeś to miejsce. Myślę, że takich miejsc
jest wiele, musimy tylko umieć je dostrzec.
Pozdrawiam:)