Halina milczy od wczoraj
Halinko, napijesz się też herbatki —
milczy.
Może orzeszki, lody, czekolada, kino
rodzinne — milczy.
To nie jest zwykłe milczenie. W tym
milczeniu jest dużo przyjemności, takiej
czerpanej z cierpienia człowieka, który
chce to milczenie przerwać. Tak potrafią
milczeć tylko, kobiety z urażoną dumą.
Marian siada na kanapie obok Haliny.
Halina o kamiennej twarzy, odsuwa się od
Mariana.
Próbuje ją objąć.
Halina wychodzi na balkon, za nią czarny
duży pies o imieniu Hektor — też milczy.
Halina wbija palec wskazujący w ziemie —
sprawdza wilgotność.
Marian wychodzi na balkon.
Halinko, czy chodzi o Tołstoja? Powiedz, bo
nie odgadnę — jestem za głupi.
W tym momencie, jakby w kącikach ust
Haliny, miał narodzić się uśmiech, ale
"impuls" przerwał Karolak.
Halinko, przepraszam, że tak przez
balkon... mogłabyś przestawić swój samochód
— dwa miejsca zajęłaś.
Marian próbuje ratować sytuacje:
Pan panie Karolak to się nie odzywaj, tak
sobie chciała, to sobie zaparkowała.
Halina przerywa milczenie:
Przepraszam Pana, Panie Karolak za tego
chama — już idę przestawić.
- Pani Halinko, złotko, ja do pani, żadnych
pretensji, pani zawsze grzeczna,
inteligentna. No ale co zrobić — takie
życie — spojrzał na Mariana z pogardą.
Halina opuściła balkon, za nią poszedł,
czarny duży pies o imieniu Hektor.
Karolak też, nic nie mówiąc, odszedł spod
naszego balkonu — jest źle.
Po chwili Karolak pojawił się na parkingu,
do niego dołączyła Halina i duży czarny
pies o imieniu Hektor. Rozmawiali,
gestykulując — Halina pokazywała palcem na
swoje miejsce parkingowe, które znajduje
się przy słupkach wyznaczających granice
między parkingiem a trawnikiem. Karolak
rozkładał ramiona w niemocy. Duży czarny
pies o imieniu Hektor obwąchuje nogawki,
szarych bawełnianych spodni dresowych
Karolaka. Obok stoi czerwone plastikowe
wiaderko. To wiaderko to nie przyczyna.
Wiaderko jest bardziej pretekst, alibi,
takie "wyszedłem wyrzucić śmieci i
spotkałem Halinkę od Wariatów — zamieniłem
słowo z sąsiadką. Co za wredny człowiek z
tego Karolaka — pomyślał Marian.

raskolnikowski

Komentarze (4)
:)) Marian! Weź tego Karolaka poszczuj Hektorem :))))
Po chwili Karolak pojawił się na parkingu, do niego
dołączyła Halina i duży czarny pies o imieniu Hektor.
Rozmawiali, gestykulując — Halina pokazywała palcem na
swoje miejsce parkingowe, które znajduje się przy
słupkach wyznaczających granice między parkingiem a
trawnikiem. Karolak rozkładał ramiona w niemocy. Duży
czarny pies o imieniu Hektor obwąchiwał nogawki,
szarych bawełnianych spodni dresowych Karolaka. Obok
stało czerwone plastikowe wiaderko — to nie przyczyna.
Wiaderko to bardziej pretekst, alibi, takie "wyszedłem
wyrzucić śmieci i spotkałem Halinkę od Wariatów —
zamieniłem słowo z sąsiadką. Co za wredny człowiek z
tego Karolaka — pomyślał Marian.
międzyzwiązkowe perypetie z lekką ironią i uśmiechem w
kącikach ust.
hahaha...podoba mi się Twoje pisanie z cyklu życie
codzienne Haliny i Mariana...ironicznie ciekawie
podane perypetie...:))) Pozdrawiam z uśmiechem :)