Heban
Połamany codziennością w surowości kości
Leżał z oczami wzniesionymi na ludzi
Nakropiony grubo fakturą cielesności
Oddychał jeszcze miarowo, choć krótko
Połamany pień, połamane serce, połamana
dusza
Pomiędzy łóżkiem a podłogą on hebanowy
Jak posąg wystrugany gdzieś na sawannie
Zniszczony erozją dotyku przeznaczenia
Źrenice porozrzucane w nieładzie - patrzą
doskonale
Gapią się na świat zamkniętego pokoju -
więzienia
Tylko heban jeszcze pobłyskuje między
porami choroby
Bo już jutro może się rozsypać i stać się
wiecznością
autor:inspektorek
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.