Heros, au...
gips, spękany dzień sączy
się delikatnie przez mgielnie
pogięte i mające za sobą
lata świetności, przesłony żurawi
wróciłem jak ranny śpiewak, napić
się wody, mrużąc ustami każdy łyk
żeby kropelki, oczyściły oddech
jak niedopałek, gruźliczników sen
zapadnie, nim wsteczne kółko
wypełni tchawice, odrzucając wizje
otworzenia kolejnej paczki, zemsty
cukrzyka, wolę zarzucić minę
niech dom wybuchnie w niewiedzy,
że zmęczony i padł jak kaleka
po produkcji, zapomniałem o czasówce,
głuchym biegu w pantografach
wpuszczę jeszcze kilkanaście,
aby całe miasto prąd na waty,
zakrwawionej kulce, odcisnęło
w listach pierwszej zmiany
"zmęczenie materiału nie ma prawa bytu"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.