III
Zaśnij i już nigdy więcej nie śpiewaj duszo
zatracona,
co wydarta mroku, ku światłu wzlatać
chciałaś
wbrew losowi swemu, zaśnij, niech słów
twych nie słyszę,
ni też tej pieśni owej, wyrwanej obłokom,
zamilcz.
Kto ciemnej gwiazdy urokiem zwabiony, na
wskroś przeżarty
jadem samotności, znikomej szansy,
czystości welony,
nie doświadczywszy, odejdzie pierwszy,
pamiętając zaśnie i już nie zechce powrotów
ku prawdzie.
Zrodzony buntem, przeznaczeniem śmiały,
aniołom czoła
schylić nie podoła, zmierzywszy biel
skrzydeł zastojałych
zadrwi z wzniosłości, radością zakrwawi,
splami czernią dłonie, czułością
wygaśnie.
Zaśnij więc ma duszo, cóż nam ludzkie
brzemia
i nic ze szczęścia, złudą malowane, odejdą
w nicość,
skruszmy mur więzienia, odejdźmy tam, gdzie
poległy tamy
i horyzonty płoną od wejrzenia, gdzie wzrok
nie sięgnie.
Gdzie się brzegiem nicości, otarłszy o
radość, przechodzi
swobodnie, nie krzyżując dłoni, gdzie słów
zbytkiem rozebrane
mienie, nie maszkarą zakwita, nie przyrzeka
kłamiąc,
zaśnij i już nie powracaj, nie wołaj głuszą
zbędnego istnienia.
Komentarze (2)
"nie wołaj głuszą zbędnego istnienia."
Z trudem udaje się dobrnąć do tego końca, który
wieńczy dzieło napuszone i tragikomicznie patetyczne
napisane koślawym stylem, bez krzty polotu i
oryginalności.
Ten wiersz jest mi bliski...