Iskra nadziei w plastikowej oprawie
Wciąż czekam....
W czarnej pustce siedzę,
czerwone
zwykle ściany pulsujące teraz ciszą
dzwonią.
Pustka wypełnia nicość.
I błysk. To może być...
Nie. Zgasło.
Znów ciemno, syn Hyperiona nie
przyszedł.
A ja...
Palce pamiętające
na niczym się zaciskają.
Oczy pamiętające
w próżni toną.
I błysk. To może...
Nie. Znów zagasło.
Tak po wielokroć, na swą Nauzykeę
czekam. Pamięć działa.
I znów błysk. Płomień,
oczy zmrużone, z nadzieją dłoń
wyciągnięta.
Może to...
może to Ona...
Tak blisko, już na dotyk prawie
ciepło na dłoni swej czuję...
I znów. Ciemno.
Lecz serce czuje. Stęsknione.
Palce czują. Ciepłe.
Oczy patrzą. Niewyraźne.
I w pył znów się rozpada ułuda.
To moja iskra nadziei
w plastikowej oprawie zapalniczki....
... może kiedyś przjdzie naprawdę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.