Ja na Cholerę nie czekam...
A mnie nic w głowie się nie wierci -
żadna ciekawość mnie nie truje.
Nie mam powodu czekać śmierci,
bo po niej nie ma nic, wnioskuję.
Śmierci nie czekam więc, bo po co?
Przyjdzie, jak przyszedł Polski Ład.
Powoła za dnia mnie? Nie, nocą,
bo w nocy wszedłem na ten świat.
Nie chcę znać dnia, ani godziny -
ta wiedza byłaby jak wrzód -
jak czyrak w centrum mej pupiny,
co by mnie w siadzie przykro gniótł.
Z Jezusem także się nie spotkam -
po geście zejścia, w ostentacji.
On umarł, tak jak moja ciotka,
post factum żadnych perturbacji.
Nie straszy mnie, gdy północ blisko -
choć tak mówiła, że się zjawi -
a zatem Jezus, z nazwiska Christos,
też niespodzianki mi nie sprawi.
W konkluzji mojej wypowiedzi,
by z poglądami grało pismo -
ja wolę życie fajnie przeżyć,
bo śmierć się zjawi, ot i wszystko.
P.S.
Gdy byłem tak zupełnie mały,
ów język dla mnie jak hiszpański,
bo ciotki tak się użalały - mówiły:
ztobątojadziśmamkrzyżpański.
Słuchałem z buzią rozdziawioną,
próbując zgłębić sens zjawiska -
tę krzyżopańskość rozbestwioną,
która u ciotek złością tryska.
Może dlatego, gdym już stary,
krzyżopańszczyzny nie uznaję,
Pośmiertne mi nie straszne kary,
gdy obraz ciotek mi zostaje
wkurzonych.
Mily, za inspirację, dziękuję. Po dwakroć.
Komentarze (23)
Kto by pomyślał, że Polski Ład tak fajnie nada się na
poetyckie porównanie ;) Wiersz - jak zawsze - super :)
Z podziwem dla talentu!
Pozdrawiam.
Świetny wiersz.
Bardzo wyraziste stanowisko w kwestii śmierci.
Szczególnie pod trzecią strofą podpisuję się z ochotą.
Przy wersie
"a zatem Jezus, z nazwiska Christos,"
wypadłam z rytmu
więc czytam sobie
"a zatem Jezus, czyli Christos,"'
Podobno słowo "Chrystus" oznacza tytuł nie nazwisko.
Biblijny "Chrystus" = "Mesjasz" = "Pomazaniec".
Miłego wieczoru:)
re: Golden
O, nie - ja byłam i to bardzo długo (zbyt długo)
grzeczną dziewczynką, ale w przeciwieństwie do Ciebię
miałam ciocię, która mnie bardzo kochała z
wzajemnością i rozpuszczała jak dziadowski bicz (albo
jakoś tak w podobie), co chyba weszło mi w kręgosłup
zwany czasami krzyżem, ale nie tym Południa, na całe
doby - w sensie ból, jak przyłożenie z bicza.
Czego Ci nie życzę absolutnie i na bank :-)))
Z powodu setek różnych ról -
tych transcendentnych i tych mniej -
z krzyży, pozostał w krzyżu ból
i rób człowieku coś lub chciej...
Ja na szczęście też nie mam z nikim krzyża pańskiego
:)
Nawet krzyża nie mam :)
Pozdrawiam :)
A tak btw ciotek, to nie miałem ani jednej, która by
tak do mnie mówiła. Ja byłem bardzo grzecznym
dzieckiem, więc faktycznie nie było powodu.
Ale różne są konteksty w których żyjemy na szczęście.
Jeszcze raz przesyłam ukłony oraz podziękowanie za
dubeltową inspirację.
Jesteś niesamowity Goldenie!
Podziwiam szczerze Twój polot w pisaniu!
Bo ciotki zawsze mówią: "Ja z Tobą mam Krzyż Pański"
Gdy byłem tak zupełnie mały,
ów język dla mnie jak hiszpański,
bo ciotki tak się użalały - mówiły:
ztobątojadziśmamkrzyżpański.
Słuchałem z buzią rozdziawioną
próbując zgłębić sens zjawiska -
tę krzyżopańskość rozbestwioną,
która u ciotek złością tryska.
Może dlatego, gdym już stary,
krzyżopańszczyzny nie uznaję,
Pośmiertne mi nie straszne kary,
gdy obraz ciotek mi zostaje
wkurzonych.
Super!
Bezpośrednio po śmierci nie ma nic. Przy okazji
Paruzji chcący nie chcący szansa na spotkanie jednak
będzie :)
Ja też wolę fajnie żyć i tak żyję, tyle, że liczę
jeszcze na wieczność, która wcale nie następuje zaraz
po śmierci jak to uczą w kościele.
PS przykro mi z powodu ukrzyżowania ciotki ;)
Miło z powodu zainspirowania :)
Pozdrawiam :)
Wszystkim Państwu, tym obecnym tutaj, oraz tym którzy
tylko "przejazdem" dziękuję za czytanie.
Wrzód na tyłku musi uwierać, nawet jak nazwiemy go
czyrakiem.
Tak naprawdę to nie wiem czy to jest samo, ale tak czy
siak zagościł już w nasztm pięknym kraju na stałe,
chociaz ostatmio ze strachu trzęsie portkami.
Nie wiem tez co piszę, bo strzyka mi cholernie w
kręgosłupie dolnym, a to wpływa ujemnie na jakość
myślenia. Mojego.
Poeto, znów znakomity wiersz napisałeś.
A największą radość mi sprawia fakt, że żaden z moich
ótforuw nie był inspiracją ;))
Pozdrawiam z ciepłą serdecznością, Goldenie :-)
Oczekiwanie śmierci i zastanawianie się nad nią, to
nic więcej, jak odbieranie sobie mocy ;-) A niech się
już Bóg, czy bogowie bawią w cieniu mojej egzekucji;
co mi tam ;-)
Po prostu, "w końcu to, co w nas oddycha, znudzi się i
odejdzie. Odejdzie inną drogą, ku innym czasom i po
sobie nie posprząta... wtedy nie będziemy młodzi,
wtedy już nawet nie będziemy starzy", hehehe :-)
Znakomity Wiersz, jak zawsze tutaj. I, cóż...
Przeżywajmy życie fajnie, w miarę możliwości,
oczywiście, tak bez przesady, nie na kredyt ;-)
Aaaa, to porównanie nadejścia śmierci do nadejścia
Polskiego Ładu, hahaha... No, nie, przepraszam, tu nie
ma się z czego śmiać ;-)...
Pozdrawiam.
Ładna ironia skłaniająca do refleksji.
Pozdrawiam
Marek