Jad
Gdy fantazja poniesie w złą stronę, gdy sztormy miną, pamięć pozostanie.
Jad wylewa się z mych ust,
przelewa kamienne tygle.
Pali me usta,
rani gliniane postaci.
Jad płynie mymi aortami,
niesamowicie prędko
niszczy kruche sylwetki.
Kusi.
Walczę z wężem we mnie,
niszczy osobę mego "Ja"
brnie przez przełyk
do ust.
Gnijący w środku
z dziurawymi płucami,
dymem trujących liści osmolony.
Krąży wokół.
Brnie.
Zabijając człowieczą,
międzygalaktyczną wiążącą
chęć poznania.
Jad wylewa się z mis.
Nie wiedząc dlaczego.
Szatan krzyczy w mej głowie.
Dla obrony ducha mego.
Zabija.
W stukocie samotnych obcasów
męskiego obuwia.
Idę wśród nocy bezgwiezdnej.
Tak ciemnej, jak atrament.
Idę,
idę jeszcze chwilę.
Szepczę "przepraszam"
nie ma nikogo,
kto chciałby usłyszeć te słowa.
Komentarze (1)
Właśnie... najważniejsze - zdążyć...