Jak dostałem Oscara
Już od dziesięciu lat mam Oscara
I nie musiałem się wcale starać .
Właśnie wtedy , gdy z pracy wracałem
W swoim mieszkaniu go zastałem .
Przecież nie jestem żadnym aktorem
Więc pomyślałem , czy to nie chore .
Nie było mnie kilka godzin w domu
Kto mógł podrzucić go po kryjomu .
Nigdy nie odwiedziłem Hollywood
A niespodziewanie spotkał mnie cud .
Do moich bliskich więc powiedziałem
Tego się po Was nie spodziewałem .
Nie potrzebuję takiej nagrody
To nie są do radości powody .
Ta nagroda to zobowiązania
By ją docenić - mnóstwo starania .
Mogliście wcale jej nie przyjmować
Teraz trzeba się będzie zajmować .
Na to odrzekli mi domownicy :
On może zginąć sam na ulicy!
My go lubimy , bardzo kochamy
I nikomu go już nie oddamy .
Cóż więc w tym momencie zrobić miałem
Niech więc zostanie - odpowiedziałem .
Oscar pozostał od tego czasu
I chociaż narobi też hałasu ,
W mieszkaniu stale jest miłym gościem
Chwile z nim biegną zawsze radośnie .
On - pies , jest jak filmowa nagroda
Czujesz to wtedy , gdy łapę poda .
Nie trzeba wcale być w Los Angeles
Aby w Twoim domu znalazł się pies .
22.03.2007 Zenek13
dodany : 25.03.2007
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.