Jak Feniks
Bez ładu i składu bujałem w obłokach
Bez dumy radości kołatało serce
W chmurach daleko byłem od ziemi
W błękicie nieba słońca blasku ciena
Zgryzota lęgnąca się w zwojach mego
mózgu
Neuronów protonów zagmatwanych kiściach
Jak wróg zagoniony w lustrzanym odbiciu
Wydostać na wolność się już nie może
Daleko od znoju codzienności tchnienia
Wypatruję przez szybę sens istnienia
swego
Tam w dole daleko toczy się życie
Tu w górze przy chmurze beztrosko zanika
Romantyzm w przestworzach uśpiony w
oddali
Przez Ego wstrzymany w rozłące rozpaczy
Patrzyłem co dziennie na czerń martwej
fali
By powstać jak Feniks z popiołu otchłani
Mirosław Pęciak
Komentarze (2)
sorry zjadłem i w cieniu
Bardzo ciekawy wiersz pod względem treści i myśli
autora.