Jak ja ją kochałem...
Jak ja ją kochałem,
nikt już się nie dowie.
Całym biednym ciałem,
jak rażony człowiek.
Czarem opętany,
który ginie w szale.
Miłością porwany,
byle pędzić dalej.
Wciąż zauroczony,
urody promieniem.
Światłem prowadzony,
oraz bladym cieniem.
Nocą , co nie gaśnie,
świtu powołaniem.
Tak widziałem właśnie,
miłości wyznanie.
Jak ja ją kochałem,
zostało wspomnienie.
Teraz, takie małe,
już tylko marzenie.
Komentarze (5)
Miłość to stan chorobowy, więc nic dziwnego.
Grand DV za na tak :)+
Czytelnie o emocjach, których się nie zapomina.
Uciekło "k" z "Jak" w tytule. Msz wiersz mógłby
zaczynać się od drugiego wersu. Miłego dnia:)
wszystko z czasem blednie. Miłość też.
Piękne przepełnione tęsknotą miłosne wspomnienie...
szkoda, że wszystko przemija...
Pozdrawiam Grandzik :)