Jakbynigdynic
Kiedyś...
Wrażliwość twojego ciała
zapach fiołków, w który oblekasz życie
rozum zapada w miękką, białą pościel
zasypia, gdy serce czasem płonie
Chcę smakować tę chwilę, gdy
mnie tulisz swym zmęczonym wzrokiem
źrenic niebieskich szept, odrywa
mnie od stóp tego istnienia
Rozmawiamy milcząc ciszą
Twój ruch, drgnięcie, to jak unosisz
rękę
stukot mięśni o kości,
każdy zgrzyt skóry
wiem, że mnie kochasz
A rano wypijesz kawę jakby nigdy nic
...teraz już nie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.