Jeden mniej
Jeszcze raz
chciałbym poczuć to ciepło
ale nie będę czekał nad Twoim grobem
w beznadziejną nieskończoność
ludzkiego rozkładu
Tak po prostu
ronię łzę na Twój kamień
dotykam namiastki Twojego oddechu
z rozwianymi włosami
gasnących zniczy
Już nie wierzę
w przekoloryzowane wschody słońca
z czarną opaską na oczach
i boski chłód żółtego piasku
z martwymi palcami
Taki już jest
drugi nieustanny przypływ
przynosi oszlifowane kamienie
wprost pod krwawiące stopy
pokiereszowane
powoli maszeruję w otchłań
osamotniony
ocean wiecznej nocy
Komentarze (4)
Rezygnacja z milosci, ktora byla oczekiwana, jednak
nie nadeszla, "maszerujesz w otchlan osamotniony",
czesto tak bywa. Wiersz ladny. Pozdrawiam.
Niesamowity wiersz - wiele w nim smutku nad grobem
bliskiej osoby i żalu osamotnionego.
Pierwsza zwrotka genialna !
"[...]ale nie będę czekał nad Twoim grobem
w beznadziejną nieskończoność
ludzkiego rozkładu" piękne zdanie :) piękny wiersz :)