O jeden most za daleko!
Dla wszystkich podróżników śledzących naszą drużynę ;)
Witam państwa na zabawie! Pozwólcie, że
się przedstawię! Jestem pilotem, kierowcą,
a na imię mi Andrzej! Koniec frajdy
dzieciaki, to moja kolej na opowiedzenie
całej akcji, posłuchajcie! Właśnie ja,
Andrzej, pilot i kierowca oddziału
Sarevoka.
Z racji, że dziewczyny z oddziału
aniołków miały akurat do sprawdzenia pewien
statek na Majorce, szef był zasypany
sprawami w biurze generała, to odebrać
pewną cenną przesyłkę, tak jakbym był
kurierem, z pewnego miejsca na Warszawskiej
Pradze musiałem ja, towarzyszyła mi
przynajmniej dzielna jaguarzyca Łapa, tylko
obecnie była w swojej ludzkiej oficjalnej
postaci. Więc jechaliśmy z Jagodą przez
most świętokrzyski, pełno samochodów, korek
normalnie... Jak ja uwielbiam te
Warszawskie zatory na drodze... Bez środków
na uspokojenie nie da się jechać, ale do
rzeczy!
Kiedy nagle gdzieś dwadziescia metrów
przed naszym Jeepem eksplodował biały Pasat
oklejony jakimiś arabskimi symbolami.
Jagoda zamiast sobie zakląć to zawarczała
jak zwierzę, spojrzała na mnie i widząc
uśmiech pełgający w kącikach ust
przystawiła mi swój wyjątkowo długi
zaostrzony i wysuwany paznokieć pomalowany
w staroegipskie wzorki i przyłożyła mi go
do twarzy mówiąc:
- Ani słowa! - zagroziła, bo wiedziała że
chcę skomentować. Jak tłumaczyła, za długo
przebywała w zwierzęcej postaci.
Pokiwałem głowa z wielkimi oczami ze
strachu.
Wracając do bieżącej sytuacji, kilka
samochodów siła wybuchu strąciła do rzeki,
a most poważnie uszkodziła, powstały
olbrzymie pęknięcia na środku i odpadły
barierki na poboczu mostu. To dopiero
impreza...
Wysiadłem z Jeepa i natychmiast chwyciłem
mojego przyjaciela, a mianowicie starego
dobrego AK-47. Jagoda była bronią sama w
sobie, więc nie potrzebowała broni, ale
mimo wszystko nie zamieniła się w jaguara.
Zabrała katanę, a na plecy zarzuciła sobie
łuk. Teraz dopiero wyglądała jak aniołek
Sarevoka... Dobra do rzeczy.
Migiem przemknęliśmy poprzez cały
rozgardiasz nie zwracając uwagi na otarcia
powstałe na skutek pośpiechu, ale trzeba
było działać i to szybko, jak się okazało
mój dobry kumpel AK-47 się nie przydał. To
jakieś młode chłystki, dwóch młodych
chłopaków po trzynaście lat postanowiło
zabawić się w terrorystów. Ukradło rodzicom
samochód i materiały wybuchowe których
ojciec jednego używał na budowie do
wyburzeń. Następnie z kolorowego papieru
wycięci egipskie znaki na chybił trafił i
nakleili na pojazd klejem kupionym w
kiosku.
Jeden z nich był poważnie ranny, nie
umiał ruszać nogami, a co i płakał wyjąc
jak zwierzę... Wybacz Jaguś za tę aluzję do
zwierząt... Za to drugi chłopak był
nieprzytomny, i leżał na skraju mostu
utrzymując się jedynie dzięki smyczy na
klucze zaś jego noga została oderwana tuż
przed kolanem. Strasznie krwawił. Rzuciłem
się by mu pomóc i go zdjąć z krawędzi
mostu. Dokładnie w chwili gdy go łapałem za
rękę smycz z kluczami pękła i gdybym go nie
trzymał zażył by darmowej kąpieli. Tyle, że
upadek z wysokości osiemdziesięciu pięciu
metrów do wody to zupełnie jak upadek na
beton, miał szczęście w nieszczęściu.
Nachciałbym być w ich skórze kiedy ojciec
chłopców dowie się co stało się z
samochodem...
Tym razem było o jeden most za daleko,
ale na szczęście jechaliśmy nim my. Kiedy
służby pogotowia zabrały rannych, a straż
pożarna zajęła się zniszczeniami i
pokierowała wszystkich ku objazdom, most
został na jakiś czas zamknięty, a my
musieliśmy jechać naokoło.
Kiedy dojechaliśmy do naszej kwatery
tymczasowej w Katowicach ja porwałem
komputer przed Jagodą i natychmiast
przystąpiłem do pisania owej historii.
Jak za błyskiem czarodziejskiej różdżki
byłem u dziadka w mieszkaniu i oglądaliśmy
razem Oszukać przeznaczenie 5 na DVD. Wujek
Stefan też tam był, a Tequila leżała na
ziemi merdając ogonem radośnie.
Opowiedziałem wujkowi co się wydarzyło w
mojej wizji i kazał pędzić do komputera
dziadka bym to wszystko napisał. Zostałem
na noc u dziadka, a wujek Stefan pojechał
do domu, zostawił nam z dziadkiem Tequile.
Pozostaję czekanie kiedy nowa przygoda mnie
dopadnie.
Ciężko było to napisać, ale czego się nie
robi dla marzeń!
Do następnej przygody, hej!
TOMEK
All rights to the stories are reserved !
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie Tomek,
Oktawia, Asia, Magda, Paulina, Andrzej i
Jagoda(Łapa) spółka S.O.S.
Nigdy nie rezygnuj z marzeń, bo to, że coś
nie dzieje się teraz wcale nie znaczy, że
już nie nastąpi wcale.
Bo moc wyobraźni to dopiero wielki dar,
wystarczy, że jej zaufasz, a pozbędziesz
się z życia mar.
Nie ma zasad, jest radość,
ani reali, bo są marzenia.
Nie ma końca, jest MOC!
Dziękuję za wszystko, dziękuję że jesteście, bo bez was nie byłoby pisania ;) Pozdrawiam jeszcze raz.
Komentarze (21)
Przeczytałam z przyjemnością.
Pozdrawiam serdecznie
trzeba przyznać, że masz wyobraźnię bez granic.
Tak jest, u Ciebie zawsze wyobraźnia bez granic :-)
:-) Z wielką przyjemnością i podziwem :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
super i pozdrawiam serdecznie ...
U Ciebie jak zawsze ciekawie.Wyobraźnię masz bez
granic i potrafisz z niej korzystać.Człowiek z taką
wyobraźnią dwa razy żyje,bo ma dwa światy. Tak
trzymać.Bardzo lubię Twoje opowieści i zawsze chętnie
czytam.Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Łapę.
Masz niezwykłą wyobraźnię, z przyjemnością
przeczytałam kolejną przygodę i czekam z
niecierpliwością na kolejną :)) Pozdrówka dla całej
ekipy Sarevoka