Jeden świat
Jest południe,
Godzina dwunasta.
Słońce góruje
Na bezchmurnym niebie.
Gorący piasek
Wiatr rozdmuchuje.
Falujące powietrze
I nagrzana ziemia
Upał i skwar.
Nigdzie śladu cienia.
Temperatura przekroczyła już 30 stopni.
Kolorowe parasolki i parawany
Oblegają morskie wybrzeże
Od falochronu odbijają się fale
Tam dziadek wnuczka strzeże
By za kolana do wody nie wchodził.
Tam piłka plażowa z impetem uderza
W zamek z piasku monumentalny
Z daleka słychać chłopca z lodami
To wszystko na plaży
W ten dzień piękny, upalny.
Jest południe,
Godzina dwunasta.
Słońce góruje
Na bezchmurnym niebie.
Gorący piasek
Wiatr rozdmuchuje.
Falujące powietrze
I nagrzana ziemia
Upał i skwar.
Nigdzie śladu cienia.
Temperatura przekroczyła już 30 stopni.
Słomiane daszki i brudne lepianki
Oblegają wnętrze pustyni.
Kozy stadkiem biegną przed siebie.
Tam dalej stoją Beduini
I strzegą by nie wybiegły daleko.
Tam chłopiec z impetem o ziemię uderza
Śmierć głodna skręca mu ciało.
Z daleka słychać krzyk matki.
To czysta rozpacz,
By się powiedzieć chciało
W ten dzień nie tak piękny, aczkolwiek
upalny.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.