Jego własna ironia
Jego palce przesuwają się
Po okruchach życia.....
Milczy.......
Próbuje stać się marionetką
Pomiędzy krzykiem wiatru
A krzykiem ironii.
Gdziekolwiek spojrzy
Cokolwiek spróbuje
Tam będzie cień Golgoty-
Jego własnego deszczu
I chłodnego powietrza.....
Wołają go! Zastyga.....
Ponownie-bezradność
autor
Inka
Dodano: 2005-07-16 10:10:16
Ten wiersz przeczytano 533 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.