jesień
wiersz powstały pewnego mglistego poranka w poczekalni przychodni, na zmiętej ulotce kursu językowego. ;)
wyszłam na ulicę
prosto z lata
na ziemię spadały martwe dzieci
drzew
tragicznie jednosezonowe
zuchwały wiatr
prowokacyjnie wzbijał w górę
tumany kurzu
co jak ostatnie świadectwo minionego lata
unosił się i rozpływał
w powietrzu
nagle przerażająco bezbarwnym
chciałam uciec spowrotem lecz
otuliła mnie mleczna mgła
obezwaładniając zmysły
i upadłam na kolana
jakby nigdy miało nie być
słońca
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.