Jesień życia, czy po prostu...
(sentymentalna rozmowa z sąsiadką)
Nie pamiętam wczorajszej kolacji,
a pamiętam swe lata młodzieńcze;
dni wiosenne, dni letnich wakacji -
przy ognisku i rzewnej piosence.
Takich wspomnień się sporo zebrało;
do nich wraca się teraz tak często...
wszak się wtedy raz pierwszy kochało,
i... uczyło poznawać płeć męską.
Pierwsze randki, nieśmiałe jak chmurki,
i całusy ukradkiem kradzione,
gdy parami zjeżdżaliśmy z górki...
Ach, te czasy młodości szalonej!
Teraz kapcie na nogach bolących,
okulary na nosie, gdy czytam,
i herbatka ziołowa, gorąca...
Niech mnie pani o wiek już nie pyta.
Gliwice 12.04.2023 r.

Berenika57




Komentarze (7)
To prawda wszystko co piszesz ale taka kolej już
życia ,jednak są wspomnienia choć te starsze ale
są.
Fajny wiersz. Dobrej nocy:)
Nasz język cierpi w okowach politycznej poprawności.
Nie ma Murzynów - są Afrykańczycy, albo
Afroamerykanie, nie ma kalek - są niepełnosprawni,
albo sprawni inaczej, a teraz zabiera nam się starość,
żeby ją zastąpić jesienią życia...
za to jest dużo czasu na wspomnienia.
Ale za to są fajne wspomnienia ;)
Pozdrawiam Bereniko :)
Bezszelestnie czytam odległością losu i widzę latarnie
codzienności w tym utworze.
Z podobaniem+