Jesienią
Jesień życia, złota polska jesień.
Barwy swoje niesie.
Nie spadające gwiazdy, lecz liście.
Na chodniku leżą nie odgarnięte.
Kasztany, żołędzie na pokarm dla ptaków.
Dla ludzi na kilogramy.
Dla dzieci na technikę w szkole.
Stworzą ludziki i zwierzęta z zapałek,
za pomocą ich rąk cudeńka powstają małe.
Mama, tata, siostra i brat cieszą się na
jesień,
przechadzają się po parku i spacerują po
lesie.
Dzisiaj atrakcją park miliona świateł w
Źródliskach.
W blasku zachodzącego słońce się błyska.
Ludzie oglądają też pokazy tęczowej
mocy.
Mały deszczyk. Weekend równonocy.
W sam raz na pójście na grzybobranie.
Owoce ściółki polecają się na leśnej
polanie.
Szybko mija ta wietrzna pora roku.
Za chwilę będzie zima i będzie zimno po
zmroku.
Siarczyste mrozy. I węgiel i piec w
użyciu.
Uciekajmy do ciepłego domu gdzie czeka nas
życie po życiu.
Ciepły koc i kołdra. Serial ulubiony i
fotel bujany.
Herbata z cytryną i miodem, lecz i kartka i
długopis, które wieją chłodem,
także i kalendarz malowany.
Komentarze (4)
Małe poprawki. ;) Zachęcam do przeczytania.
Nie lubię zimna..
Herbata z prądem!
Dobry wiersz.
Głos mój i szacun jest twój!!!
Brrr...aż mnie przeszył dreszcz...nie lubię zimy...
Pozdrawiam :)