JESIENNY SPACER
chodziłam po dworze,
noc prawie była
jesień do snu ,
pięknie liscą nuciła
stałam tak -patrząc
i wzrok swój cieszyłam
w jakie kolorowe-
pidzami jesień-
liscie okryła.
było tak pieknie
tak mi dobrze było
a jednak ten spokój
cos zakłuciło
szłam powoli,
a pod nogami
liscie szelesciły...
mieniąc się kolorem
teczy...
szłam aleją
usłana dywanem z lisci
drogą nadzieji
ścieżka miłosci...
zatrzymałam się się przy
kasztanie...
stał taki smutny,
prawie ,ze goły.
spojrzałam wmu w oczy...
i smutak ujrzałam...
podarowałm mu uśmiech,
i łze z kory starłam...
...zabrali mu "dzieci"
pod drzewem-jego domem,
kapelusze zostawili
i zwiedłe liście...
wszyscy poszli -szukac szczescia
kasztan -czeka na wiosne.....
poszłam dalej
nad stawem si e znalazłam
a tam w ciszy,
za parawanem nocy
łabedzia spotkałam...
chlebem go przywitałam.
usiadłam na trawie.
patrzyłam przed siebie.
nad stawem cisza się unosiła...
noc.......
pani ciemnosci
zapraszała na na bal...
wszyskich gości...
tańczył księzyc juz z gwiazdkami
tańczyły liscie pod drzewami...
tańczył wiatr
tańczył łabedz......
patrzyłam ja....
TO BYŁ PIEKNY SPACER.......
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.