KAMIENIE PŁACZU
Moje słowa oddzielają świat miłości,
Krzyk, od próżni otchłani nicości.
Kłamałem każdym krokiem pustki,
Szedłem wciąż na spotkanie ułudy
Najciemniejszych zaułków profanum.
Mówiłem, że miało być inaczej.
Zamierałem. Odeszły sny bez snu.
Jestem chłodem, szkłem bez oddechu.
Co mi po istnieniu świata, gwiazd...?
Zziębnięty błękitem poranek, drżeniem
Rzucał chwilową ulgę między -
Nocą i błaganiem o chwilę zapomnienia.
W sercu pustka nocy, cisza cierpienia
Skrywanego przed sobą, światem...
W swoim szaleństwie ujrzałem
Realny świat kamieni płaczu
Podarowanych kochanym oczom;
Zabrakło kamieni. Podniosłem
Cierpienie tęsknoty powrotu.
Nie uczę się śmierci dnia,
Uczę się czasu niewypowiadanych słów
Zachowujących swoją moc na teraz;
Ufam swoim krokom, cichym łzom
Samotności w ciszy szeptu dotyku...
Kąty Wrocławskie, 02.06.2007 r.
Komentarze (3)
Wessał mnie twój wiersz... zaufać sobie wcale nie jest
tak łatwo...gratuluję i pozdrawiam.
Pieknie napisane, warto bylo przeczytac.
Wiara w miłość ogromna mimo przeciwności wiara w
duchowe zespolenie Dobry zgrabny i wyważony językiem
poezji wiersz:)