Kamyczek
Dziki kamień urósł nad urwiskiem
Rzucał cieć stukrotny; taka poza
Choć niewielki był, to cień ogromny
Wśród maluczkich wzbudzał straszna grozę
Jeden brat Goliata moc zniweczył
Drugi wciągnął ktoś na szaniec mężnie
Jeszcze inny fundamentem budów
Choć mówiono o nim, że węgielny
Inny jego krewny ery dzielił
Każdy postęp nim się oznaczało
Nie ten czas, nie miejsce, inne miary
A milowy imię jego brzmiało
Zawsze był symbolem siły wielkiej
Wizerunek twarzy skrywał szpetny
Pychy brat, próżniactwa bliski krewny
Powód zła, choć zwie się go szlachetnym
Dziki kamień urósł nad urwiskiem
Choć malutki, to świat z posad ruszył
W ludzkim ręku ziarnkiem piachu.
Człowiek
Po lawinie już tak się nie puszył
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.