Kap, kap
Kap, kap, to z chmur pada deszcz...
Gdy idę przez ciemną uliczkę
obok Twego domu przystaję...
To nic, że krople deszczu siekają mi
twarz,
to nic, że drżę z zimna.
Zerkam w Twoje okna, które w mroku
przypominają
oczy niebezpieczeństwa...
Czekam pod Twoim blokiem,
lecz nie raczysz spojrzeć w moją stronę.
Ze złamanym sercem, idę... Gdzie?
Do nikąd idę...
Kap, kap, to z moich policzków spływa kilka
łez...
Dla Marcina...
autor
Nemezis...
Dodano: 2006-01-01 20:23:36
Ten wiersz przeczytano 424 razy
Oddanych głosów: 0
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.