kap...kap...
...kap...kap
Była już ciemna noc
krople deszczu uderzały o szyby
i spływały po nich powoli
jakby od niechcenia...
a ona siedziała przy kilku-calową
ramą gdzie obrazy
nieustannie się zmieniały
jej jasne włosy opadały na
okryte bluzą ramiona
oczy spoglądały na małe
czarne literki niczym mrówki
wędrujące po ekranie
co chwilę pojawiające się
i zmieniające swoje pozycje
a tym samym-jej świat
z jej jasnych oczu wypływały łzy
szczęścia czy cierpienia
trudno teraz to określić
wiedziała, że jej szczęście
będzie okupione cierpieniem
bolała ją miłość
tak bardzo kochała...
tak bardzo pragnęła szczęścia innych
nie umiała pomyśleć tylko o sobie
i jej łzy spływały po policzkach
i spadały na klawiaturę
uderzając w nią miarowo
jak deszcz po szybie...
..kap...kap...
...tym razem to nie z moich doświadczeń...łzy przestały już spływać, choć słońce nie zaświeciło po tej burzy...bo ona dalej trwa....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.