Karol Wojtyła przychodzi do pracy
Fabularyzowany przekaz rodzinny.
Wrzesień 1940. Kraków, fabryka Solvaya.
Karol Wojtyła stanął przed drzwiami, na
których zobaczył tabliczkę ,,Henryk
Kułakowski - Dyrektor”. Zawahał się przez
chwilę. Podszedł i zapukał.
- Proszę – usłyszał kobiecy głos
Nacisnął na klamkę. Drzwi się otworzyły.
Ujrzał kobietę w średnim wieku, siedzącą za
biurkiem.
- Dzień dobry. Jestem Karol Wojtyła. Byłem
umówiony z dyrektorem.
Kobieta spojrzała do swojego notatnika.
- Proszę chwilę zaczekać.
Młodzieniec stanął w rogu sekretariatu. Po
chwili drzwi się otworzyły i z gabinetu
wyszedł mężczyzna, ubrany w fabryczny
kombinezon. Spojrzał na stojącego Karola.
Przyglądał mu się przez chwilę, po czym bez
słowa opuścił sekretariat.
- Niech pan wejdzie. Dyrektor czeka.
Karol znalazł się w dużym gabinecie. W
głębi zobaczył mężczyznę w średnim wieku o
szczuplej twarzy.
- Dzień dobry. Nazywam się Karol Wojtyła.
Miałem się zgłosić do pracy.
Siedzący mężczyzna przypatrywał się uważnie
młodzieńcowi.
- Usiądź – polecił i wskazał krzesło,
stojące po przeciwnej stronie biurka.
Gość podszedł i usiadł. Zdawało mu się, że
wzrok gospodarza penetruje go bardzo
dogłębnie.
- Zostałeś polecony i dlatego dostaniesz tę
pracę. Ona cię uchroni przed wywozem do
Rzeszy.
- Kto mnie polecił?
- Teraz trzeba wiedzieć tylko to, co jest
niezbędne. Całą resztę należy zapomnieć.
Zapanowało milczenie.
- Pierwszy miesiąc będziesz na próbie.
Potem dostaniesz normalną umowę. Będziesz
pracować w przygotowaniu produkcji.
Zostaniesz przeszkolony. Podobno jesteś
zdolny. Szybko się nauczysz,
- Bardzo dziękuję. Teraz o pracę w dobrej
firmie bardzo trudno.
- Solvay jest dobrą firmą. Szanowaną na
całym świecie, nawet na tym marnym świecie,
na którym przyszło nam teraz żyć.
- Tak. Jest bardzo cenioną.
- Teraz zgłosisz się do kadr, a jutro rano
do mistrza Żabickiego. On ci powie, co masz
robić.
- Oczywiście.
- Jeszcze jedno. Wiem, że jesteś zdolny i
masz duże aspiracje. Przyjdzie czas, że je
będziesz mógł realizować. Praca w fabryce
da ci nie tylko bezpieczeństwo, jeśli o
bezpieczeństwie w Guberni w ogóle możemy
mówić, ale nauczy cię pokory.
- Nie mam wysokich aspiracji, panie
dyrektorze. Chcę zostać księdzem.
- Kimkolwiek będziesz i jak wielką wiedzę
posiądziesz, jeśli utracisz pokorę, ta
wiedza nie przyniesie dobra. Brak pokory
oznacza pychę, a pycha to jeden z grzechów
głównych, głównych i niestety bardzo
powszechnych wśród tych, którzy uważają się
za mądrych i za elitę narodu. Praca
fizyczna nauczy cię pokory i szacunku dla
ludzi prostych, z których w głównej mierze
składa się każde społeczeństwo.
Dyrektor zamilkł i obserwował, jakie
wrażenie zrobiły jego słowa na
przybyszu.
- Dziękuję za wskazówki. Chcę zostać
księdzem, a pokorę mam w sobie.
- Nie wątpię, że masz ją teraz. Nie utrać
jej wtedy, gdy zdobędziesz wiedzę,
wykształcenie, odniesiesz sukces i
znajdziesz się w innym miejscu. Tylko
dzięki skromności, szacunkowi dla innych i
pokorze można osiągnąć wiele. W dniu, w
którym pomyślisz, że jesteś mądrzejszy, a
więc lepszy od innych, zacznie się twój
upadek. Nigdy do tego nie dopuść. Niech ten
dzień nigdy nie nadejdzie, a prawdziwa
mądrość i pokora będą z tobą. Módl się,
żeby twój Bóg ci w tym pomógł.
Młodzieniec czuł się nieco zmieszany
wywodem dyrektora. Nie przypuszczał, że
rozmowa o pracy może mieć taki przebieg.
- A teraz, młody człowieku, zapraszam do
kadr. Musisz wypełnić papiery. Dostaniesz
Arbeitskarte, poświadczającą wykonywanie
pracy o wysokiej przydatności dla
gospodarki Rzeszy. Pamiętasz nazwisko
mistrza?
- Żabicki.
- Tak. Józef Żabicki. Jutro przyjdź przed
szóstą.
- Będę.
- A więc cię nie zatrzymuję. Możesz już
iść.
Młody mężczyzna wstał z krzesła. Spojrzał
na dyrektora.
- Dziękuję. Nie zawiodę pana.
- Niech Bóg, któremu masz się oddać, ma cię
w opiece.
- Wierzę w niego bezgranicznie.
- To dobrze. Na razie masz też wierzyć
mistrzowi Żabickiemu i słuchać go, jak
ojca. I pamiętaj, pokory nigdy za wiele. Do
widzenia chłopcze.
- Do widzenia.
Karol Wojtyła otworzył drzwi i znalazł się
w sekretariacie. Intuicja podpowiedziała
mu, że podjął dobrą decyzję, zgłaszając się
do pracy w Solvayu. Zastanawiał się przez
chwilę, kto mógł go polecić, ale w obecnej
sytuacji nie miało to większego
znaczenia.
*******************************************
**
Henryk Kułakowski –dyrektor Solvay Kraków
przed i podczas wojny. Jego syn - Adam,
był adiutantem gen. W. Sikorskiego. Zginął
wraz z nim w katastrofie gibraltarskiej.
Jan Kułakowski – syn brata Henryka -
Konrada. Brał udział w powstaniu
Warszawskim. Później wyemigrował na Zachód.
Był przewodniczącym Światowej
Chrześcijańskiej Organizacji Pracy, później
pierwszym ambasadorem RP przy UE, a
następnie polskim negocjatorem akcesji do
UE. Był osobistym przyjacielem JPII.
Jego żona – Zofia Kułakowska, urodzona w
Łodzi, w domu rodzinnym przy ulicy Złotej,
była cioteczną siostrą mojej mamy.
Komentarze (23)
Zaczytałem się z wielkim zainteresowaniem w tę
historię.
Przepiękna historia godna uwagi i przekazania innym.
Serdecznie pozdrawiam życząc zdrowia.
Jeszcze raz dziękuję za odwiedziny i miłe słowa.
Pozdrawiam.
Świetnie napisane, warto było tutaj przystanąć;
pozdrawiam serdecznie.
świetna proza i niesamowita historia
Jestem pełna podziwu Marku.
Pozdrawiam serdecznie :)
Podoba mi się zwięzłość przesłania.
Mądrzy nauczyciele mają szansę nauczyć czegoś dobrego
swoich uczniów. Źli nigdy.
Pozdrawiam
Tak to bywa Marku, żebyśmy kogoś mogli nauczać musi
ktoś nas najpierw nauczyć. Wiele jednak zależy od
jakości nauczyciela. Pozdrawiam z plusem:))))
Ciekawie napisane a łza się w oku kręci że tylu
wartościowych ludzi straciło życie.
Marku, czytać Ciebie to rzeczywiście przyjemność.
Dziękuję za przybliżenie nieznanego mi fragmentu życia
Św. JPII.
Pozdrawiam serdecznie z uznaniem dla jakości pisania.
:)
dzięki za ten tekst
Karol Wojtyła oprócz pielęgnowania pokory miał w
sobie inną cechę pielęgnował: Miłość Ojczyzny.
zapewne znał :
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/ksiegi-narodu-
polskiego-i-pielgrzymstwa-polskiego.html
a porównując nasz naród do narodu wybranego był jak
Mojżesz pokazał
krainę obiecaną [ czytaj wolną] , którą musimy
niejako w jego imię zdobyć.
Bardzo Wam dziękuje za miłe słowa. Czuje się nimi
zaszczycony. Jako, że wszystkie wymienione osoby już
nie żyją dedykuje im moją i waszą pamięć. M.
Podziwiam Marku :-) bardzo dobrze napisane. Będę
wracać po więcej ;-) pozdrowionka
Jestem osobą , która uważa , że pewna era w Polsce się
skończyła, to era Kościoła Katolickiego, który dokonał
dezercji moralnej przede wszystkim w sprawie
pedofilii, ale nie tylko. W sprawie pedofilii stanął
po stronie katów przeciwko ofiarom i , to podkreślam
, zrobił to jako cała instytucja, a nie jako
indywidualni księża. Rola JPII jest ciągle wyjaśniana
w tej sprawie. Istnieją poważne poszlaki , że wiedział
o wybrykach Petza i Maciela. Tematykę księży omijam,
wspominając słowa Jezusa : "Po owocach poznacie ich".
Daję punkt za prozę jaka chciałbym czytać, be
udziwnień i wygibasów, a malującą precyzyjnie
rzeczywistość.
niezwykła historia znakomicie opisana.
Kłaniam się nisko za ten kawałek prozy.
Niesamowita, życiowa historia, świetnie opisana, a
dyrektor był wyjątkowym człowiekiem, jego przesłanie
do młodego Wojtyły, z pewnością zapisało się w nim
głęboko.
K. Wojtyła to wyjątkowa Postać, ale jak widać na
swojej ścieżce trafiał też na wyjątkowych ludzi.
Pozdrawiam serdecznie, z dużym podobaniem dla świetnej
prozy.