Kasztany Kochany
wycieczka do Kozłówki
Roześmiane dzieci biegną parkowa alejką
pośród pożółkłych liści na ziemi leżą
połyskujące krągłe brązowe kasztany
niedawno spadły z drzewa
dzieci zabiorą je w kieszeniach do domu
będą z nich fajne ludziki...
roześmiane dzieci pobiegły dalej
przerażone kasztany pozostały na swoich
miejscach dziecięce nóżki w kolorowych
sportowych butach miażdżyły je jak popadnie
delikatny kasztanowy świat rozpadł się w
mgnieniu oka tylko nieliczne uszły z życiem
zupełnie przypadkiem i bezradnie
przyglądały się masakrze która rozegrała
się na ich oczach żadne dziecko nie
obejrzało się do tyłu nikomu już
niepotrzebne są kasztany
- szkoda?
- taki już ten świat kochany...
Komentarze (9)
Bardzo smutna obserwacja, bywa i tak, ale tradycja
jeszcze ciągle żywa, tylko kasztanów ubywa. Pozdrawiam
:)
Już prawie nie zbiera się kasztanów... Ja zbieram!
Pozdrawiam :))
Wiersz przypomniał mi o filmie 'Kasztany miłości' -
stary film i pewnie 'ta' rola kasztanów też już
zapomniana...
Ostatni wers mówi wszystko, a ja wtóruję: taki los.
Pozdrawiam pogodnie
:)
Dance macabre - dzieci to potrafią...
Hm, niezła masakra, a tytuł sugerował piosenkę... Może
dodasz coś ciepłego na koniec? Coś, że jednak kochany,
kasztany...czy cóś:))
Bardzo przyjemny wiersz. Pozdrawiam.
A Bieruta Ty widziała?
naprawdę? smutne to, mocno podkreśliłaś przekaz
tytułem; a w Kozłówce tyle kasztanów... urodziłam się
niedaleko niej; pozdrawiam;)
przyjemny wiersz pozdrawiam