Kaźń
Patrzę na ciebie
i dziwię się
Kto śmiał w ekspozycji stałej
cię obnażyć
jemu uległaś w wielkich ramach na
ogromnym płótnie za szkłem
Podpisu nie widać
Naigrywał się
Naćpał
Zachłannie lubieżnie spojrzał
Wystawił cię na oczu wrażliwość
i tupet ma, że siebie za kasę
Obyś była bezcenna
Niech mu się zwróci w sprzedaży
byle jakich płócien wystawa o tobie
niech sobie ściany kupią z farbami
ci, co zbierają paragony
i maja na kominkach puchary
ale ty?
a ty, jak to ty
skromna na wystawie
mistrza niepokornego
w mojej myśli ujęta i w tym wierszu tutaj
dopóty czytelnicy
żyjesz
Komentarze (3)
Taka rola modeli.
Ciekawie z ironią...
pozdrawiam :)
Świetny wiersz, podoba mi się ironia,
Na tak.