Kiedy
dla tych wszystkich, którym tak trudno jest się obudzić z miłości
kiedy cię budzą nagłe kotły miasta
[jak żart Beethowenowski ]
kiedy otwiera ci oczy atropina światła a
pot
nie jest rosą miłości lecz lepką śliną
śmierci
gdy cień twój krew odnalazłszy leniwo
obleka się w ciało
myślisz jeszcze o tym płochliwym lesie
[ o, jakże lekko byłoby pod osinowym
palem]
Palce barwinka wskazują wam drogę
ku pysznej nerestnicy w przedpotopowych
koronkach.
Trzymasz tę drobną dłoń, ten wieczny
łańcuch rozłąki
bez słów, bez pocałunku, w ciszy
ustałej, przejrzystej jak szyba
w którą uderza tylko drozd niesforny.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.