Kiedy spac nie mogę
Ona...
Czerwona łuna sunąca przed zmrokiem,
rozpływa się spokojnie w krysztale wody,
cierpienie, niedowierzanie,
nie-dorozliczenie,
żuraw podrywa się do lotu...
Czarne słońce...
to już się jednak nie liczy,
sfera, zamknięte oczy, potem tylko
niebo,
a błękit jakiś pełniejszy, jakby za
głęboki?
ciekawskie skojarzenia...
ból poranka, śmierć rozstania,
blask mrocznego kształtu,
nieznana istota, nieznane uczucie...
zabrane światu
wspomnienie...
marzenia o ideałach i jasna droga,
białe pióra migotliwego szczęścia,
ale...
na końcu tylko miecz wypadający z dłoni w
ciemność
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.