***(Kiedyś to była miłość...)
Kiedyś to była miłość - tak, to wiem na
pewno
na polach samotności sypałeś płatki
uśmiechu
chłodziłeś słowem jak wiosenny deszcz
Spacer pachniał majem -
w kałużach odbijało się nasze szczęście
a Twe serce w maleńkim kasztanie -
wyszukałeś w stosie starych liści
specjalnie dla mnie
Ale wiesz przecież -
ja nie lubię takiej słotnej pogody
jestem domatorem
od kasztanów lepsze przecież świeże
kwiaty
Tak, właśnie tak - chodząca egoistka
władczyni prywatnej, nielegalnej tęczy
gubię nadzieję jak parasolki
Gdzieś na wyżynach swojej słabości
pod powiekami kryję strach i wzrok mętny
-
w brudnej kałuży posępna twarz
i buty przemokły
bo nie kupiłeś tych kaloszy z wystawy
I nawet te bazie co kwitną -
to nie dla nas już, niestety
Na pustej ławce w parku usiadła cisza
i patrzy na mnie Twoimi oczami
wnikliwie wiercąc dziurę w brzuchu -
boję się podejść
Zza drzewa wołam ją -
odwrócona plecami udaje że niesłyszy
Komentarze (1)
Porównania ... trafne - proste - docierają do
czytelnika ... a miłość... czasami kiedys sie kończy.