Klątwa rycerza
Gęstnieje wkoło mroczny czas.
Rosną upiorne skrzydła straży.
Powraca
rdzawy krajobraz kłamstw,
kamienny ogród ludzkich twarzy.
Brunatne ostrza półniemych spojrzeń
Kaleczą zmysły Orfeusza.
Krwawe proporce szaleńczych doznań
w zamkowej wieży
wiatr porozrzucał.
Skuty kajdanem wyobraźni,
chodzę zaklęty wśród snu ołtarzy.
W katedrze smutku
i serca kaźni,
krzykiem rozdzieram spokój witraży.
Czy zdołam kiedyś, podnieść przyłbicę?
Oręż miłości zacisnąć w dłoni...
I pognać z dumą
przez błyskawice
ku czyichś oczu bezkresnej toni
Enehy dziękuję.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.