...klęczę.....stukam...kołaczę.....
Schyłek dnia.....Niebo spiżowe.
Złoty wóz Heliosa stacza się w morze.
W promieniach zachodzącego słońca,
płoną lasy......... Tylko róże
w ogrodzie odurzająco pachną - dłużej.
A wiatr?....Zatrzymał się - skamieniał,
w fałdach powłóczystych szat.
Ile to już dni..........ile to już lat?
Rozkładam na kolanach wymiętą koszulę,
wdycham zapach - miłość , najczulej -
tulę.
Kocham - tracę, boleśnie padam -
podnoszę,
Boże .... Ciebie błagam - proszę.
Krzyczę tęsknocie "precz"...Lecz,
łzy rękawem ocieram - tulę wspomnienia.
Dlaczego?...Puste me ramiona,
a Ciebie w nich nie ma?
Stoję nad prostopadłą zerwą skalną,
echo milczy.........nie wydaje głosu.
Tam na dnie przepaści dostrzegam
- obraz swego losu.
O Śmierci! Ty jesteś jak barbarzyńca w
ogrodzie,
zjawiasz się niespodziewanie
nieprzejednana w swej swobodzie.
Ostrym cięciem - kosisz
najpiękniejsze kwiaty miłości.
Szydzisz, drwisz - upijasz się
cierpieniem,
nie pozbawiasz się radości.
A ja?...Idę wśród gwiazd bezdusznej
nocy,
ścieram z twarzy resztki złudzeń,
nie szukam już kwiatu paproci.
Lecz biegnę - mleczną drogą do - nieba
bram,
uklęknę,zastukam,zakołaczę.
Boże!........Czy przyjmiesz mnie tam?
Komentarze (1)
(*)
Odeszlaś na zawsze pozostawiajac swoja sposcizne
nam....czytelnikom tego portalu