Kobieta o czarnych włosach jak noc
Widziałem ją kiedyś w mieście,
- i to była Ona !
Poczułem w sobie zimne dreszcze,
- a Ona szła spłoszona.
Słońce zaszło,
- i istnieć przestał świat,
Patrząc na nią miałem zamęt.
- gdzieś kwitł bzu czarny kwiat.
Czarne jej włosy były,
jak oceanu głębia
Mrocznych blask,
- gdzie ludzki wzrok nie sięga.
Czarne kolory i ich toń,
w nich magiczny mrok,
Tonął w falach ich uroczych
- zabłąkany wzrok !
Czarne włosy i piękne,
- które wiatr delikatnie rozwiewał Ci,
Kropelkami deszcz je zmoczył,
- każdy srebrem w półmroku lśni.
Jak wszechświat, księżyc i wszystko!
niczym czarna kawa palona,
Daleko czy też blisko,
- szła w tych czarnych włosach spłoszona.
Komentarze (8)
słaby wiersz
Ewo M., co czepiasz się?:))))
jak poeta mówi, że można, to można:).
I ja jutro spróbuję się wypłoszyć i iść w tym
atrybucie:).
"szła w tych czarnych włosach spłoszona" - jak można
iść we włosach?
ale ma piękne czarne długie kręcone,
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
włosy :) pozdrawiam
Pozdrawiam również czarnowłosa ładnie napisałeś:)
składnia leży w tytule
też mi się podoba ten wiersz o czarnowłosej,myślę,że
nie tylko blondynki zasługują aby o nich pisać.
Pozdrawiam serdecznie:)
Och jak ładnie o dziewczynie czarnowłosej. Nareszcie,
doceniłeś wierszem urok czarnych włosów, a nie tylko
blondi. Pozdrawiam "czarnowłosa" i "czarnooka" Roma