Kobieta w gęstej czerni...
Kochasz? Powiedz… Ja kocham w trwodze i
obawie odrzucenia. Po drugiej stronie
cisza, zimny mrok
otchłani.
Błądzę zalękniony. Przechodzę o jeden
dzień, o jedną noc…
Przestępuję, jak wskazówka zegara…
W błękitnym niebie biała smuga po
odrzutowcu.
W kwintesencji słońca twoja twarz.
W cieniu drzewa…
Wśród skwaru gorącego lata
stęsknione pocałunków usta czerwonych
róż…
Jesteś
tutaj.
Blisko.
W ogrodzie płonącej nasturcji,
wśród strzelistych malw
wyrasta karminem kosmos podwójnie
pierzasty…
Zaiste, rojnie tu i duszno, lecz jakoś
smutno, mimo ptaków i brzęku pszczół w
rozpełzłej przy ziemi
koniczynie…
Nie mów. Nic nie musisz mówić. Wiem…
Czy mnie znów słyszysz?
Słyszę chrzęst kroków
na żwirku alei,
kiedy idę ogrodem,
którym moglibyśmy iść.
Rozumiem
twoje
milczenie.
Wybacz mi, że nazywam bezprawnie
rzeczy nie do nazwania słowami,
że żyję poza logiczną konstrukcją czasu…
Kocham cię.
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-12-09)
* Tekst na motywach wiersza pt. „Kobieta w
gęstej czerni”, Mieczysława Jastruna
https://www.youtube.com/watch?v=Eq-o_50OKv4
Komentarze (3)
https://youtu.be/eFtiwNUDIcs
Przepiękna melancholia.
Pozdrawiam serdecznie.
ładnie piszesz,szkoda,że tak rzadko