kochałam.
jadowita ciemność...
cicho. cichuteńko...
[tylko głośniej od bomb łzy zsuwają się z
rzęs...]
noce z boku na bok.
wargi zagryzione w bezsilności do krwi.
przerżnięta od zaciśniętych pięści skóra.
nieprzytomne ranki.
pusty. rozbiegany wzrok.
krew na koszuli.
zakurzone. połamane skrzydła.
zęby Spokoju i Nadziei bezładnie rozrzucone
po betonie.
wiadra. węglarki. torby. kieszenie.
szuflady. szafy. walizki. wagony Nieufności
i Lęków.
miliard wspomnień.
nieskończenie głodne ciało.
tęsknota niewypowiedziana.
podniesiona wysoko glowa i najniżej na
świecie całym spuszczone oczy.
zabazgrany. pognieciony kawałek papieru w
moim biurku.
odciski stóp nad krawędzią świata.
[wszystko, co zostało po porcelanowej
Miłości.]
stoję wyprostowana. bosa nad skrajem
ziemi...
rozkładam szeroko ręce...
spokojnie patrzę w nicość...
zaciągnąwszy się powietrzem, wypluwam
kawałeczki smakujące Twoją bliskością...
[kołyszę się na wietrze,
otula mnie czas...
sama sobie jestem Powietrzem.]
Komentarze (1)
Skąd w Tobie tyle doskonałych pomysłów? ta
metaforyka...nieoszlifowany diament...