Kochanek
przychodzi jak sen
niespodziewanie
w środku nocy
gdy księżyc otwiera przed nim
moje drzwi
przychodzi do mnie każdej nocy
przystojny umięśniony opalony
pieści całuje i drażni moje ciało
czuję sie wtedy kobietą
do ostatniej kropli potu
do ostatniej racjonalnej myśli
a potem leżymy
nadzy bezsilni upojeni
pod czujnym okiem księżyca
lecz gdy tylko zaczyna świtać
on rozpływa się znika
jak sen na moich powiekach
by przyjść w pełni sił
następnej nocy
tylko księżyc jedyny
sprzymierzeniec kochanków
cichutko za nim drzwi zamyka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.