Z kolejki do weterynarza
W tym korytarzu jest kilka krzeseł,
tęsknota bije z barwnych plakatów.
Miejsca zajęte, na nich symbioza -
człowiecze dłonie i cztery łapy.
Kolejka płynie, a w niej nadzieja
często zmieszana z ludzkim dramatem.
Eutanazja – zabieg ostatni –
oni już płaczą, my jeszcze z kotem.
autor
Celina Ślefarska
Dodano: 2015-11-21 18:24:08
Ten wiersz przeczytano 3715 razy
Oddanych głosów: 56
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (93)
Oni już płakali...ja jeszcze byłam...z psem!
Pozdrawiam Celinko:)
wzruszające,,,
Od samego początku Maćku Cie polubiłam i wierzyłam, że
odnajdziesz się na tym portalu. Cieszę się, że się nie
pomyliłam:)
jestem na Tak
w moim domu rodzinnym zawsze był kot
Celinko
trzeba być sobą
poza grupką kilku dosłownie osób
są prawdziwe poetyckie dusze
i wrażliwe serca
trzymam kciuki
a razem damy radę niejednym oszołomom
pozdrowienia
za Virginią to są członkowie naszych rodzin... smutny
i jakże pradziwy wiersz ...
członkowie rodzin, pupilkowie, tyle radości wnoszą w
nasze życie,,
Wzruszające. Bardzo ładny i trafny przekaz. Kiedyś to
przeżyłam z moją kocią Kaliną. Serdecznie pozdrawiam.
Ciesze się, że wywołałam taka sympatyczna i
wspomnieniową dyskusję. Pomysł na wiersz wpadł mi do
głowy, kiedy siedziałam w poczekalni. Zbierałam do
głowy wszystkie szczegóły i prawie go napisałam. My z
naszą Psotką wiedzieliśmy, że jeszcze wrócimy do domu,
ale inni musieli się mierzyć z trudem pożegnania. :)
ładnie...nasza Perełka - jamniczka jest już wiekowa,
nie chcę nawet o tym myśleć...
Zdrowia bo ono najważniejsze.
pozdrawiam
Ładne wspomnienie. U mojego syna na farmie była suka,
czarna, mądra i bardzo waleczna. Nikt nie miał prawa
wejść na farmę. Chodziło głównie i dzikie zwierzęta.
Sarny i zające obgryzały młode drzewka. Kojoty i
rakuny podchodziły pod dom, szczekały, wyły i
bałaganiły. Suka nie podpuściła nikogo, nawet obcych
ludzi. Miała raka i trzeba było ją uśpić. Wszyscy
domownicy bardzo przeżywali jej śmierć. Pozdrawiam.
ja też przerabiałem ten temat eutanazji mojej 13
letniej boxerki Saruni /lekarz orzekł że nie ma
wyjścia - rak.../było to drożej ale
humanitarnie/najpierw uśpienie a potem dopiero
/.../upiłem się jak bela a potem czekając pół godz. na
ten drugi zastrzyk poszedłem jeszcze wypić dwa
piwa/...płakałem jak dziecko...dzieci mi
wychowała!...potem szwagier wywiózł nas na moją
działkę gdzie ją zakopałem...ma tam pomnik z wielkiego
głazu i naklejony na wierzchu plastikowy boxerek,,,
Więc Kochana niech Ci Zycie nie skąpi przyjemnych i
pełnych radości chwil, w zdrowiu i na chodzie jeszcze
długo z nami żyj. STO LAT i mam nadzieję, że przyjaźń
z Weną trwać będzie wiecznie:-)Miłego wieczoru Celinko
pozdrawiam serdecznie:-)O, to jesteś patronką Chórów
anielskich, SZACUN;-)
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za czytanie
wiersza i podzielenie się refleksjami:)