Kostucha
13:52
Wysoka postać, szczupła, za chuda,
Z oczu wyziera pustka ogromna.
Wargi już dawno przeszyte chłodem,
Idzie w pomroku stukając kosą.
Błyszczy i znika w dali jak cień,
Śmiechem przyzywa dusze we mgle.
Te konające, upadłe anioły,
Te łajdackie i czorcie istoty.
Maluczkie i starcze, przygarbione,
Te z nagła wydarte i te zasłużone.
Liczy jak owieczki do snu składane,
W jeden ruchomy, pocieszny obrazek.
Jęzorem liźnie, obrzydzi tchnieniem,
Smród się unosi jak potępienie.
Zgasi płomień w sercu pędzącym,
I uśmiech zetrze na twarzy-gorejący..
Włosy zarzuci na płaszcz piszczeli,
Oddechem cuchnie jak z błotnej kąpieli.
Lecz gdy siwy miesiąc zapali latarnie,
Umknie jak złodziej ze skarbem
bezkarnie.
Zatrze za sobą wszystkie ślady,
Po nocy czarnej nastał kolejny świt
blady...
Komentarze (9)
Dziwnie i mrocznie, choć trochę karykaturalnie, dobrze
się czyta. Pozdrawiam :)
pomimo mroczności ciekawie napisany
Bardzo mroczny :)
"Lecz gdy siwy miesiąc zapali latarnie,
Umknie jak złodziej ze skarbem bezkarnie". - dokładnie
tak będzie. Cieplutko pozdrawiam
Ciekawy wiersz...a tak na wesoło jeden gość w szpitalu
uciekał przed śmiercią z oddziału na oddział na końcu
trafił na dziecięcy wziął butelkę z mlekiem i pije a
śmierć i tak go znalazła pochylając się nad nim
mówi...papusiaj papusiaj zaraz pójdziemy
dadusiu:)pozdrawiam :)
I tak wielkie szczęście miała
że psa nigdzie nie spotkała
Pozdrawiam serdecznie
Dobrze skrojony utwór. Fajnie się czyta.
piszesz jakbyś ją znała...ciekawy obrazek:)
"Umknie jak złodziej ze skarbem bezkarnie"...oj tak:)+