KOTKA
Byla sobie raz Kotka,
na pozor pelna radosci.
Zawsze skora do spotkan,
lecz inna w rzeczywistosci.
Mimo rzadkiej urody,
jej oczy smutne byly.
Braklo w nich pelnej swobody,
cos w glebi swej kryly.
Z natury nieufna i dzika,
z sercem jak ogien goracym.
Do milosci tesknila slowika,
lecz napotkala wzrok drwiacy.
Pewnej jesiennej nocy
wpadla w gleboki dolek.
Bojac sie wezwac pomocy,
sciskala marzen tobolek.
Nagle w swietle ksiezyca
ujrzala obca lwia glowe,
ktora zgubiony wzrok rzuca.
Czyzby znalazla druga polowe?
Ozwal sie glos jak aksamit:
"Nie boj sie, sprobuj zaufac".
Z wahaniem dala mu lapke swoja.
Lew wydobyl ja z tych mrokow.
Lecz jak zycie to skonczy,
tego nikt nie odgadnie.
Moze w jedno polaczy,
a moze wszystko przepadnie!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.