Kreowany na idola
Kreowany na idola,
wywyższany,
z tych największych,
człowiek, pusty,
bo bez Boga,
jak tak kłamać,
jak tak szydzic,
jak tak grzeszyc,
tak bez końca,
Nie znac granic,
isc,
rozpychac sie,
w tych złotych sandałach,
zaslepionym odblaskami,
przejsc przez życie,
prowadzony,
w lśniących tarasach,
piescic sie życiem,
w bezstroskim zyciu,
liczyc wciaż banknoty,
Życ jak sułtan,
oblegany,
ze wsząd piski,
ze wsząd sława,
Nie obracać się za siebie,
brnąc tam gdzie,
perfidny cel,
szczyt głupoty,
w ktorym liczy sie tylko JA,
reszta gdzieś tam z dala,
precz od mych pieniędzy,
zachłysne się nimi,
zostawie wam tylko,
wymiociny,
Lecz gdy nagle wszystko prysnie,
gdy juz piskom,
znudzisz sie,
Gdy zrozumiesz,
zes jest nikim,
Czy wtedy odwrocisz sie?
Zauwazysz ten nasz świat,
oblegany problemami,
Czy zrozumiesz wtedy tak,
że z drobiazgow,
chcesz budowac,
szczescia smak,
Uwierzymy w stwórce jego,
tej przemiany najdzie czas,
znów sie spełni sen,
błagalny,
znów na nowo,
zbawi świat.
Komentarze (3)
zewsząd - razem,
cel nie może być perfidny,bo cel, to cel, nie ma
uczuć.
...nawet ci co chodzą po drabinie sukcesów w złotych
sandałach....nie dojdą na szczyt...
Wiersz mi się podoba... jaknajbardziej na TAK... ;)
pozdrawiam...