Kreuzberg
była tu kiedyś granica cudów
postój nad Szprewą kilka machów berlińskiej
mgły
rzucamy parę tagów wyciśniętych z puszki
prosto w ścianę nieczynnego muru
Oranienstrasse rozwija dywan z tłumem
postaci
na spacer wychodzą osobliwe dźwięki
frau trąbka krztusi się półnutą
wysłuchujemy
pod drzewem kobieta zastygła w mosiądzu
może w kamieniu może w stali
okna plotkują między sobą
nas pytają o kraj pochodzenia
patrzą ukradkiem na naszego garbusa
na rejestracji peelka z gwiazdkami
budzi przyjazny chichot szyb
przypadkowy czas pomylił coś w
odliczaniu
pardon! verzeihung! sorry!
na squotach postpunkowe relikwie
popartefakty kurze stopki
szare martensy w konwalie
plakat Dylana z różowym irokezem
spieszymy na drugą stronę cienia
potykamy się o pulsujące bity z pobliskiej
dżungli
pieczątki naszych stóp odciskają twarze
na fakturach chodników
w drucianym parkowym koszu
pomięte gazety z całego świata
nie rozmawiają już o polityce
palą tytoń jedzą kebaby zbierają butelki
szeleszczą do snu włóczęgom
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.