Kroniki straconego czasu
Kroniki straconego czasu
Który przyjść wcale nie musi
Bo jestem ale tak by mnie nie było
Bo dzieje się świat – jak by się
śniło
Ja stąpam tak lekko nad ziemia
A czas biegnie w lewa stronę
Odwracam się plecami do wrogów
Nie ma już przyjaciół, więc można zaufać
Został tylko lęk o kruchość bańki
Która daje azyl i przysłania słońce
Lecę tak w przestworza i nie widzę końca
Czas by wylądować, tylko nie ma gdzie
Tu źle, tam nie bobrze, a tam jeszcze
gorzej
Już wiem, w szarym dymie się pogrążę
Komentarze (2)
Wszystko zalezy od Ciebie... Czy upatrzysz sobie
miejsce na lądowanie czy też nie... Nie możesz
wiecznie być poza tym wszystkim, czas się pozbierać,
ponownie zaufać i zobaczysz, że było warto :) a z tym
dymem- nie stawiałabym go jako jedynego wyjścia :)
Tak,czas umyka i przestrzeń się kurczy szybki- a szary
dym pogrąża-pozdrawiam, refleksyjny wiersz!