KRUK MARTWEGO ŻEGLARZA
Kruk krucyficzne spowił ramię,
swą ostatnią posługę zdając
odpoczywającemu w obcym ogrodzie,
powietrzem wolnym i łaskawym.
Czarnym skrzydłem swego lotu,
krąg tajemny nadał wzgórzom.
A mgła stygnąca wciąż szeptała...
wysokie firmamenty
poetycznym nimbem chrzcząc
przyjaźnie.
Aż kres nie nadszedł
i nie dopłynęli żeglarze do granic
ostatnich choć wieczerza
gasła lipcowym zapachem.
I wytopiły się ostatnie świece,
blaski snów najgłębszych.
Cóż więc dalej skoro świta,
iż podarte wszelkie mapy...
Gdzie zawrócić gdzie wyruszyć,
skoro okręt utkwił
w obcym oceanie i
tylko ocean się wciąż ścięła
z każdej ze stron.
Wyraz pustki i zwątpienia,
gdyż tak długo ten rejs trwa...
gdym przysnął strudzony
i mnie darnią wonną otulili.
Gdy me serce pozornie zamarło,
nakazali zgasić ostatnie latarnie
i teraz błądzę,
ja wpleciony w spokoju pejzaż
mojej morskości,
ja zatracony bez szeptu latarni...
Bez pamięci i szacunku,
serpentyną chłodną
zaczarowany,
pocałunkiem słonym karmiony.
Ja żeglarz nieżywy choć istniejący.
Ja człowiek kochający lecz niekochany...
Komentarze (1)
Życie ocean żeglarz człowiek kruki zwątpienia i trudy
.Zycie nie ma latarni nadziei i wtedy osiada na
mieliźnie.Odpowiedzi wiersz daje gdy nie nie ma uczuć
wiersz w dobrym stylu napisany.Dobry wiersz