Krzywda
za nogi wyciągałam
spod brudnych wspomnień
płaczące wciąż dziecko
kartkami rozcinałam
różowe policzki
i zamiast łez
krwawe krople zlizywałam
wkładałam mu palce
do nabrzmiałych oczu
tak dawno nie spało
do ust pchałam
zbędne krocie
zawistnych słów
łamiąc palce
wyliczałam krzywdy
wyrządzone mnie
i w plastykowych lokach
szukałam szczęścia
tak dalece mi do ideału...
a przecież miłość ma być piękna...nawet ta niedorosła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.